czwartek, 16 maja 2013

Miłość..Miłość która była w moim sercu przez lata...

włącz to
 - Jak coś ci nie pasuje, to się wyprowadź ! Nikt tu cię na siłę nie trzyma! Będziemy mieć spokój z twoją matką! - wykrzyczał mi prosto w twarz ojciec. 
 - Nienawidzę was !!! - krzyknęłam
Od razu pobiegłam po schodach, do swojego pokoju. Wyciągnęłam z garderoby 2 największe walizki i schowałam najpotrzebniejsze ubrania i buty.. Do torebki schowałam laptop i telefon, który leżał na nocnej półce. Poszłam do łazienki zabrać moje kosmetyki, które wrzuciłam do torby. Zeszłam z walizkami na dół. Ubrałam kozaki, zarzuciłam płaszcz i owinęłam szalik wokół szyi. 
 - Nie szukajcie mnie. - powiedziałam na pożegnanie. 
Z płaczem wybiegłam z domu, wpadając w kilka zasp śnieżnych. Pojechałam taxówką na lotnisko. Kupiłam bilet do Londynu. Wsiadłam do samolotu. Myślałam o tym, jak to będzie, czy poradzę sobie w tak dużym mieście. Mieszkałam jakiś czas w stolicy Anglii, ale teraz wyjazd miał być na dłużej. Może na zawsze. Lot szybko upłynął. Wyszłam z samolotu i udałam się w stronę centrum miasta. Padał śnieg, przecież był środek zimy.



Szłam przez kolejne ulice, mijając ludzi. Usiadłam na ławce w parku. Dość głośno szlochałam. Słyszałam, jak ktoś obok mnie usiadł.
 - Co się stało? Dlaczego płaczesz? - zapytał jakiś mężczyzna. Jego głos był bardzo znajomy. Taki ciepły. Należał do osoby, która, była dla mnie bliska. Zauważyłam to po dreszczach, które mnie przeszły w momencie, kiedy dotknął mojego ramienia..
 - Nic. - skłamałam.
 - Przecież widzę. Mi możesz powiedzieć. - uśmiechnął się. Poznałam ten uśmiech, ale nie mogłam w to uwierzyć, że to on.
 Nic nie odpowiedziałam. Cały czas mnie obserwował. Czułam, jak przeszywał mnie od wewnątrz. Po dłuższym czasie powiedział:
 - Ja cię pamiętam. - jeszcze raz mi się przyjrzał. - Candy? To ty?
 Zayn? - zapytałam z niedowierzaniem.
Kiwnął twierdząco głową. Łza spłynęła mi po policzku. Od razu ją zobaczył i wytarł . Po niezręcznej ciszy zapytał:
 - Co się stało?
Zaczęłam mu wszystko opowiadać. 
 - Nadal tęsknię za tobą. Wybaczysz mi? Proszę. Zależy mi na tobie. Daj mi ostatnią szansę. 
 - Dobrze, ale ostatnią. Znasz jakiś motel w okolicy?
 - Tak. Nazywa się "Dom Zayna". - po tych słowach uśmiechnął się szeroko. 
 -Ale ja się serio pytam. Nie mogę u ciebie zanocować.
 - Jasne, że możesz. Wszystko sobie wytłumaczymy. Chodź. Zimno ci.
Faktycznie, było dość chłodno. Ściągnął swoją kurtkę i nałożył ją na moje ramiona. Wziął moje walizki i ruszyliśmy w drogę. Szliśmy w milczeniu. 
 - Jesteśmy na miejscu. - powiedział. - Zapraszam. Rozgość się. Będziesz miała osobny pokój, aby oswoić się z otoczeniem. Idź do salonu. Na pewno są tam chłopacy. 
Wziął walizki i szedł na górę. 
 - A co to za ślicznotka? - zapytał Harry uśmiechając się.

 - Harry. Ona jest moja. - krzyknął Zayn z piętra.
 - Hej. Jestem Candy. - powiedziałam niepewnie.
 - Zayn o tobie dużo opowiadał. - powiedział Liam. - Każdej nocy płakał w poduszkę. Tęsknił za tobą i żałował tego, co zrobił. - dodał.
 - Nie macie nic przeciwko, że zostanę na kilka dni?
 - No pewnie, że nie. Rozgość się. Możesz zostać na zawsze. Chociaż ktoś będzie mi gotował obiadki. - odparł Niall.

Poszłam do łazienki wziąć długą kąpiel z dużą ilością piany.
PUK!PUK!
 - Zajęte. - powiedziałam.
  - To ja. - odpowiedział mulat. - Mogę wejść? Chciałbym wziąć prysznic.
  - Tak. Drzwi są otwarte.
Wszedł do pomieszczenia zamykając za sobą drzwi na klucz. Zauważyła, że w błyskawicznym czasie rozebrał się. Zaraz znalazł się obok mnie. Wziął mój płyn do kąpieli i zaczął go rozsmarowywać po moim ciele. 
 - Co ty robisz? - zapytałam, odpychając go lekko od siebie.
 - Ciii... Umyję cię.
Nie sprzeciwiałam się. Brakowało mi jego dotyku. Masował całe moje ciało. Zaczynając od szyi jadąc coraz niżej. Potem zamieniliśmy się rolami i ja go mydliłam zaczynając od torsu. Potem wycieraliśmy swoje mokre ciała. Zawinęłam ręcznik i poszłam do garderoby ubrać się w piżamę. Nie mogłam zasnąć. Dostałam SMSa: "Śpisz? ~ Zayn". Od razu odpisałam. Po chwili słyszałam ciche pukanie do drzwi. Wszedł Zayn i usiadł obok mnie. 
 - Tęskniłem za tobą. Nadal cię kocham. - powiedział.
Potem przytulił mnie. Zaczął całować mnie po szyi schodząc niżej.
 - Zayn. Proszę. Nie dzisiaj. Za dużo emocji, jak na jeden dzień.
 - Jutro wyjeżdżamy w trasę po Europie. Nie będzie nas 2 miesiące. Wiedz, że cię kocham i będę tęsknił. Codziennie będę dzwonił. Obiecuję. - pocałował mnie w czoło i wyszedł. 
Zasnęłam. Następnego dnia już nie było chłopaków. Każdego dnia robiłam różne domowe rzeczy. Wieczorami rozmawialiśmy przez skype. Codziennie odliczaliśmy dni po powrotu. dzisiaj są moje urodziny, ale niestety nie będę ich świętowała z najbliższymi, ani znajomymi. Rano wstałam i wzięłam zimny prysznic. Ubrałam się w komplet, który mi kupił Zayn przed wyjazdem. 

Cały dzień oglądałam telewizję szukając jakiegoś ciekawego filmu. Zgłodniałam, ale lodówka była pusta. Poszłam na zakupy. Kupiłam najpotrzebniejsze produkty, aby przygotować kolację. Wracając do domu zdziwiło mnie, że drzwi były otwarte. Przecież zamykałam je przed wyjściem. To było dla mnie zaskoczeniem. Na podłodze rozrzucone były płatki czerwonych róż. Na schodach również były. Po bokach stały zapalone świeczki, które były różnej wielkości. Zaczęłam podążać ścieżką. Prowadziła do mojego pokoju. Na łóżku leżał Zayn. 
 - Wystarczy taki prezent? - zapytał.
 - Gorzko, gorzko. - krzyczeli chłopacy stojąc w progu.
 - Dobranoc. - powiedziałam zamykając drzwi, ze złowrogim uśmieszkiem na twarzy.
 - Ooooo... - słyszałam, jak posmutnieli.
Podszedł do mnie, wziął na ręce i zaczął namiętnie całować. Nie przestając położył mnie na łóżko. Powoli zaczął mnie rozbierać nie kończąc pocałunku. Nie chciałam być gorsza, więc też chciałam się pozbyć jego ubrań. Spojrzał na mnie, a potem zaczął oddawać pocałunki po całym ciele. Rozpiął stanik i rzucił go na podłogę, po czym zaczął się bawić moimi piersiami. Na początku delikatnie je ugniatał, potem przysysał się do moich sutków. Każdy z nich lekko przygryzał i miętosił językiem. Sprawiał mi przyjemność. Miałam ciarki na całym ciele. Był mistrzem, wręcz bogiem seksu. Po prostu bad boy. Później przeszedł niżej - na brzuch. Moje ręce błądziły po jego nagim i umięśnionym torsie. Kiedy zjechałam niżej poczułam wybrzuszenie na bokserkach mulata. 
 - Jesteś gotowa? - zapytał.
Kiwnęłam twierdząco głową. Czułam, jak zbliża się do mojej kobiecości. Ściągnął naszą bieliznę. Przejechał językiem po łechtaczce i zaczął się nią zabawiać. Następnie zasysał wszystkie wypływające płyny. Oderwał się na chwilę i włożył palca. Zaczął nim ruszać w przód i tył. Pojękiwałam cicho. Mój oddech znacznie przyspieszył. Przestał. Położył się na mnie. Z szafki wyciągnął kajdanki, którymi przypiął mnie do łóżka.  Do buzi dał mi jakąś tabletkę. Zayn też wziął. I stało się. Jego "przyjaciel" Był już we mne. Pchał go mocno. Jęczałam. Krzyczałam. Zaczęłam odczuwać narkotyk. Wiedziałam, że będzie polało, ale krzyczałam:
 - Mocniej! Mocniej! Bądź facetem!
Przyłożył się. Posłuchał mnie i robił to coraz szybciej i mocniej. Pisnęłam z bólu. Zaczęłam mówić ze łzami w oczach:
 Przestań!!! Proszę, błagam!!
Nie reagował. Krzyczałam z bólu. Czułam, że dochodzicie. Kilka mocnych pchnięć. Wylał we mnie spermę. Ściągnął kajdanki i powiedział kładąc się obok mnie:
 - Zafundowałaś...mi...naj...lepszy...dzień...w...moim...życiu.- mówił. Pocałował mnie w czoło. Przykrył nas kołdrą. Zasnęliśmy. 
*KILKA TYGODNI PÓŹNIEJ*
*Oczami Zayna*
 - Kochanie. Wróciłem.
Nie usłyszałem odpowiedzi. Poszedłem do salonu, potem do kuchni. Nie było jej tam. Widziałem ją, jak płacze w łazience. Podszedłem do niej. 
 - Skarbie, co się stało?
 - Musimy się rozstać. To nie ma sensu. Będę, a raczej będziemy dla ciebie problemem. 
 - Nie rozumiem...
 - Jestem w ciąży! Przecież nie możesz być ze mną! Zrujnuje to twoją reputację! Jesteś za młody, aby być ojcem! Nie chcę, żebyś przeze mnie cierpiał. - wykrzyczała mi to prosto w twarz. 
 - Będę ojcem? - zapytałem z niedowierzaniem. Kiwnęła twierdząco głową. - Kochanie. Uspokój się. Kocham cię.  Wychowamy nasze dziecko razem. Jest twoje i moje. To nasze maleństwo. Nie zostawię was. Jesteście moją rodziną, a ja jestem głową familii i będę o was dbał i bronił.
 - Dziękuję. - wyszeptała, nadal szlochając.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Oglądaliśmy razem film. Nagle Candy złapała się za brzuch i z coraz większym trudem łapała oddech.
 - To nie może być teraz... To dopiero 7 miesiąc. - mówiła.
Bez zawahania zadzwoniłem po karetkę, która błyskawicznie przybyła. Wzięła ukochaną na nosze i zawieźli do szpitala. 
 - Zadzwoń do chłopaków. Chcę, żeby byli. - powiedziała z trudem.
Napisałem Niall'owi SMSa:
"Candy rodzi. Przyjedźcie do szpitala. Szybko." 
Zabrali ją na porodówkę, niestety nie mogłem jej towarzyszyć. Musiałem czekać na korytarzu. Nie mogłem już wytrzymać. Spacerowałem po korytarzu w tą i w tamtą. Nagle przyjechali chłopacy.
 - I co z nią? - zapytał Liam.
 - Nie wiem. - odpowiedziałem. - Długo już nikt od niej nie wyszedł.
Wyszła pielęgniarka. Wszystkie oczy skierowane były w jej postać . 
 - Jak się czuje? Co z nią? - zapytał Louis. 
Wszyscy się o Candy martwimy. Jesteśmy jak jedna wielka rodzina.
 - Możecie wejść. Proszę jej nie denerwować. Jest bardzo osłabiona.
 - Dobrze. Dziękujemy. - odparł Harry.
Niepewnie weszliśmy do pomieszczenia. Na podłodze widać było krew. Wystraszyłem się. Na końcu pokoju zobaczyłem Candy. Była blada. Miała dość duże sińce pod oczami.
 - Hej skarbie. Jak się czujesz? - spytałem niepewnie

niedziela, 12 maja 2013

Złączeni przez jeden stolik...

wszystkie dane wymyślone
_________________________________________________________________________________

 Deszczowy dzień w Londynie. Norma. Kolejny dzień siedziałam przed telewizorem przeskakując na następne kanały popijając co jakiś czas zimną już herbatę. Nie mogłam przesiadywać bezczynnie nic nie robiąc. Chciałam się wyrwać z domu od tej pustki i samotności. Postanowiłam pójść do ulubionej kawiarni na ciastko z kremem i kawę.
Będąc pod wyznaczonym sobie miejscem doznałam szoku. Mój ulubiony stolik, z którym miałam tyle wspomnień, był zajęty. Siedział przy nim jakiś chłopak, którego po raz pierwszy widziałam. Zamówiłam to, co zwykle po czym podeszłam do blatu, przy którym siedział brunet, o zielonych oczach i ciemnej karnacji.
 - Znowu... - powiedział cicho chłopak, ale dość głośno, żebym mogła usłyszeć.
Trochę mnie to rozzłościło, ale nie skomentowałam tego.
 - Mogę się dosiąść? - zapytałam niepewnie.
 - Jeśli musisz... - odparł z pogardą w głosie.
Po pewnym czasie niezręcznej ciszy zapytałam. 
 - Dlaczego jesteś dla mnie taki szorstki?
 - Nie wiesz kim jestem? - spytał z lekkim zdziwieniem.
 - Niezbyt. Oświecisz mnie? - odparłam oschle.
 - Jestem znanym tancerzem i tańczę u boku znanych gwiazd. Jestem Josh. Josh Wilson. Z resztą na pewno mnie nie znasz.- stwierdził spoglądając na moje glany i skórzaną kurtkę.
Jednak muszę przyznać, że byłam ubrana cała na czarno. Rozmawialiśmy jeszcze jakiś czas opowiadając różne zabawne i wzruszające opowieści z życia. Cały czas lekko unosiły się jego kąciki ust.
 - Ja już muszę iść. Umówiłam się jeszcze na pogaduchy z przyjaciółką. - skłamałam.
 - Nie mogłam się z nim przyjaźnić. Jesteśmy przecież z dwóch różnych światów. On sławny na cały świat, przez to, co robi, a ja szara myszka odstająca od całego świata.
 - Szkoda. - zniknął z jego twarzy ten piękny uśmiech. - Zaczekaj. - dodał łapiąc mnie za nadgarstek.
 - Coś się stało?
 - Dasz mi swój numer telefonu?
 - Pewnie. - powiedziałam uśmiechając się.
Wyciągnęłam z portfela karteczkę z ciągiem cyfr. Wręczyłam mu i odeszłam bez słowa.
Gdy weszłam do domu zdjęłam swoje toporne buty i poszłam do swojego pokoju rzucając się na łóżko. Udałam się w stronę łazienki, wzięłam długą kąpiel i poszłam spać.
W południe obudził mnie dźwięk telefonu. Odebrałam z grymasem na twarzy.
 - Hej. - usłyszałam głos Josha. - Nie obudziłem przypadkiem?
 - Nie. Skądże. - skłamałam.
 - Wybierzesz się ze mną na spacer?
 - Z miłą chęcią.
 - Cieszę się. Jeśli podasz mi adres to niedługo będę.
 - Ok. Wyślę ci go SMS-em. Pa.
Rozłączyłam się. Chwilę potem zrobiłam to, co obiecałam koledze. Wstając z łóżka zastanawiałam się, w co ja właściwie się ubiorę. Brunet nosił kolorowe ubrania, a ja wszystko miałam w odcieniach szarości. Spojrzałam przez okno patrząc jaka jest pogoda. Zapowiadał się ładny dzień. Postanowiłam założyć krótkie szorty, szary top i czarne trampki. Chwilę potem byłam już gotowa.
Przyszedł już.” - pomyślałam, gdy tylko usłyszałam dzwonek do drzwi.
Spacerowaliśmy sobie po parku w centrum miasta.
 - Chodź ze mną. - powiedział łapiąc mnie za rękę.
 - Dokąd? - zapytałam zdziwiona.
 - Do sklepu, a raczej sklepów. Muszę coś kupić. 
 - Jeśli musisz. - powiedziałam pod nosem. Na szczęście chłopak tego nie usłyszał.
Zdziwiło mnie to, że weszliśmy do działu z damską odzieżą.
 - Wybierz coś, co ci się podoba. - powiedział uśmiechając się szczerze.
 - To miło z twojej strony, ale ja nie wzięłam dzisiaj pieniędzy. Myślałam, że tylko pospacerujemy. 
 - Ja za wszystko zapłacę. Przymierz to. - powiedział dając mi zapełniony koszyk ciuchami.
Mierzyłam rozmaite kreacje: kwieciste sukienki, różnobarwne bluzki i kolorowe spodnie. Nic w ciemnych kolorach. Po przymierzeniu ubrań i zapłaceniu zaszliśmy jeszcze do obuwniczego. Nigdy nie widziałam tylu butów. Przecież chodziłam w kilkuletnich, już trochę zniszczonych glanach. Wybrałam, a raczej dostałam wiele różnych par butów. Zaczynając od płaskiej podeszwy a kończąc na wysokich szpilkach. Niebieskooki wybierał, w których ładnie wyglądałam i od razu zanosił do kasy. Dość dużo było torb z dzisiejszymi zakupami. Oczywiście nie dostałam żadnej do niesienia. Na końcu poszliśmy do jubilera. Prosiłam, żebyśmy tam nie szli, ale stanowczo upierał się co do swojego zdania.
 - Dziękuję. - zaczęłam niepewnie. - Jak mogę ci się odwdzięczyć?
 - Nie ma za co. Byłbym wdzięczny, jakbyś poszła ze mną do mojej ulubionej knajpki.
Zgodziłam się. Zaniósł reklamówki do mojej sypialni.
 - Ubierz coś, co kupiliśmy. - powiedział. - Przyjadę po ciebie o 7. - skończył, po czym wyszedł.
Była 16:30. Dość sporo czasu, ale jednak za mało na odkrycie stylu mody. Zadzwoniłam do jednej z przyjaciółek, aby doradziła mi, co mam zrobić. Rozmawiałyśmy godzinę. Bardzo się denerwowałam tym, że się spóźnię. Wysłuchałam rady kumpeli i ubrałam zielone spodnie, białą koszulkę, czerwone szpilki i swoją ramoneskę. Do wszystkiego zawsze pasowała. Poszłam później do łazienki zrobić makijaż i ułożyć włosy. Zrobiła niedbałego koka.
 - Hej... Wow. Świetnie wyglądasz. - powiedział chodząc do toalety. - Gotowa?
Kiwnęłam głową. Czułam, że moje policzki płoną. Tylko uśmiechnął się widząc moje zawstydzenie. Droga jego autem minęła w milczeniu. Czułam, jak jego wzrok przeszywa mnie od wewnątrz. Poszliśmy do baru. Przy drzwiach widniał plakat z napisem : „CZWARTKOWE KARAOKE”.
„Przecież dzisiaj jest czwartek” - zniesmaczyłam się na samą myśl.
Josh jakby coś przeczuwał złapał mnie za rękę i przyciągnął do siebie. Dodało mi to otuchy. Z takimi imprezami miałam złe wspomnienia. Jak miałam 10 lat lubiłam, wręcz kochałam śpiewać. Zmieniło to się wtedy, kiedy spaliłam się ze wstydu, jak fałszowałam i myliłam tekst piosenki. Do dziś pamiętam te znienawidzone przez siebie czasy.
 - Chodź. Pośpiewamy trochę.
 - Nie. Ja nie chcę. Nie mogę.
 - Dlaczego? - wyraźnie posmutniał.
Opowiedziałam mu całą historię zalewając się przy tym łzami.
 - Przecież będziesz ze mną. Spróbujemy. Będę ci pomagać. Zobaczysz. Będzie świetnie i zapomnisz o całym zdarzeniu.
Miał rację, musiałam spróbować. Przecież to było 7 lat temu. Na pewno musiało mi pójść lepiej. Śpiewaliśmy kilka piosenek świetnie przy tym się bawiąc. Czuję, że coś między nami zaiskrzyło. To dziwne, ale nikogo nie darzyłam takim uczuciem, jak Josha. Po zejściu ze sceny podszedł do mnie.
 - Świetnie ci poszło. Wierzyłem w ciebie.
 - Po tych słowach przybliżył się do mnie i złączył nasze usta w pocałunku. Czułam, że czas się zatrzymał. Trwaliśmy tak jakiś czas. Po czym odszedł ode mnie i zapytał:
 - Będziesz moją dziewczyną?
Byłam zdziwiona, że chciał, żebyśmy byli razem, ale po chwili namysłu zgodziłam się.
 - Oczywiście, że tak. Kocham cię.
Po tych słowach znowu złączyliśmy nasze usta w pełnym pożądaniu pocałunku. Było tak wspaniale. Obecnie jesteśmy ze sobą 3 lata i nasz związek kwitnie.

sobota, 4 maja 2013

Miłość od pierwszego spojrzenia (cz.2.)

Kiedy film się skończył jeszcze przez chwile leżeliśmy w niezręcznej ciszy. Liam przysunął swoje usta do moich i zaczął je pewnie całować  Zachowanie chłopaka troszeczkę mnie zdziwiło, ale mimo tego odwzajemniłam pocałunek. Po chwili Liam zaczął rozpinać moja koszulę.
- Nie jestem gotowa ! - powiedziałam odsuwając się od niego.
- Wybacz poniosło mnie.- odpowiedział nieco skrepowany zaistniałą sytuacja.
Nic nie odrzekłam i wyszłam z domu wyłączając po drodze telefon. W jednym momencie przypomniała mi się sytuacja, która miała miejsce kilka lat temu. Przepłakałam cala noc.
****
Następnego dnia obudził mnie dzwonek do drzwi. Ku mojemu zdziwieniu był to Liam. Niechętnie otworzyłam mu drzwi i skierowałam się w stronę kuchni.
- Przepraszam, naprawdę nie chciałem  Zaczekam na ciebie tak długo, jak tylko będziesz chciała. Tylko wybacz mi. - żalił się chłopak.
- Dobrze. Po części przepraszam za swoja reakcję, ale nie mogę zapomnieć o tym, jaki koszmar przeżywałam parę lat temu. - mówiłam łkając.
- Co się stało ? Pamiętaj że mi możesz o wszystkim powiedzieć, chce być twoim powiernikiem.
Zamachałam się, lecz po chwili wyjawiłam mu całą prawdę.
- Trzy lata temu na dyskotece nowo zapoznany mężczyzna wyciągnął mnie na dwór  Jednak nie przeczuwałam, co zamierza zrobić  - przerwałam, a moje oczy zalały się łzami. Liam podszedł do mnie, objął moje ciało, a ja wtuliłam się w jego ramiona ciągle roniąc łzy.
- Zgwałcił cię ? - spytał niepewnie, a ja jedynie kiwnęłam głową.
- Przepraszam Jessico. Gdybym cokolwiek wiedział nie posunął bym się aż tak daleko. - wyszeptał do mojego ucha.
W jego ramionach czułam się naprawdę bezpieczna. Miałam pewność, że nic mi nie zagraża  Liam obejmował mnie jeszcze przez dłuższą chwile. Poprosiłam chłopaka, aby zjadł ze mną kolacje. Nie chciałam kończyć naszego spotkania, bardzo mi na nim zależało.  Przez resztę wieczoru leżeliśmy wtuleni w siebie oglądając TV. W pewnym momencie poczułam się bardzo znużona i zasnęłam  Rano obudziło mnie czyjeś krzątanie się po kuchni. Przestraszona zbiegłam na dół.  Poczułam unoszący się po całym domu zapach naleśników z wiśniowymi konfiturami.

- Dzień dobry kochanie. Jak się spało?
- Liam, co ty tu robisz ? - powiedziałam zmieszana.
- Zasnęłaś, a ja nie chciałem cię budzić, tak uroczo spałaś. Zaniosłem cię na górę, a sam zasnąłem na kanapie. Siadaj bo zaraz wystygnie - dodał po chwili z uśmiechem na twarzy. Musze przyznać, że smakowało naprawdę wyśmienicie.
- Musze uciekać, zaraz mam probe z Louisem. To mój kolega, z którym mam zespół.
Byłam bardzo zdziwiona ponieważ nie wiedziałam, że chłopak jest muzykiem.
- Wpadnę jutro - obiecał.
- Dobrze. Dziękuję za śniadanie. - powiedziałam z promiennym uśmiechem.
Byłam wzruszona tym co dla mnie zrobił.
***
Liam spełnił swoją obietnicę.
- Zbieram cię na nasza próbę, poznasz cały zespół. - powiedział z uśmiechem.
- Chłopaki, poznajcie Jessicę. - ogłosił przyjaciel.
- Cześć, miło cię poznać. - odpowiedzieli zgodnym chórem.
- Liam dużo nam o tobie opowiadał. - powiedział Zayn.
Poczułam, jak na mojej twarzy pojawiają się różowe rumieńce. Usiadłam wygodnie na sofie i wsłuchałam się w ich glosy. Byłam pod wielkim wrażeniem,  nie wiedziałam, że są tak utalentowani. Po skończonej próbie wszyscy udaliśmy się do kina, na horror. Usiadłam pomiędzy Liamem a Louisem. Trzymałam rękę ukochanego. W połowie seansu poczułam, że jego kolega dotykał moje udo. Na początku  zignorowałam jego zachowanie, lecz po chwili, gdy kierował się wyżej, chwyciłam jego rozbieganą dłoń za nadgarstek i odłożyłam na jego nogę  Kątem oka zaobserwowałam jego zdenerwowanie. Następnego dnia chciałam się z nim rozmówić.
****
Kiedy spacerowałam po okolicy, spotkałam przypadkowo Louisa.
- Co ty sobie wyobrażasz ! Jestem przecież z Liamem! - wykrzyczałam mu prosto w twarz.
Chłopak jedynie uśmiechnął się i załapał mnie za ramię.
- Chyba nie wiesz do czego jest zdolny twój ukochany.- zaśmiał się mi prosto w twarz.
- O czym ty mówisz?
- Zdradza cie na boku z inna. Mogę ci to udowodnić.
- Niby jak? - powiedziałam ze złością.
- Spotkajmy się jutro, w parku o 15, a ja pokażę ci, do czego jest zdolny Liam.
****
Następnego dnia przyszłam w umówione miejsce.
- Witaj słoneczko. - usłyszałam za sobą głos Louisa.
Próbował mnie pocałować, jednak ja odsunęłam się od niego.
- Zgrywasz niedostępną ? Podoba mi się to ! - zaśmiał się mężczyzna.
- Zamknij się i gadaj, co chciałeś mi pokazać.
- Dobrze, a więc chodźmy. - chwycił mnie za rękę. Niechętnie udałam się za nim.
Przemierzyliśmy kawałek parku. To, co zobaczyłam załamało mnie konkretnie.  Louis miał rację. Zobaczyłam, jak Liam całuje się z jakąś dziewczyną. 

Nie traciłam ani chwili i podbiegłam do nich.
 - Ty cholerny dupku ! Krzyknęłam i uderzyłam go w twarz. Ufałam ci ! Nienawidzę cię !
- Jessica to nie tak, jak myślisz ! - krzyczał za mną chłopak. Jednak ja go nie słuchałam i zaczęłam biec przed siebie.
Usiadłam na schodach, pod swoim domem i nie mogłam uwierzyć w to, co zobaczyłam.
Przez następne kilka dni Liam codziennie do mnie wydzwaniał i przychodził pod mój dom, lecz ja nie miałam ochoty z nim rozmawiać.
***
Minęły ok. 2 tygodnie, kiedy pod moimi drzwiami pojawiła się dziewczyna którą widziałam z Liamem.
- Czego chcesz suko? - syknęłam na dziewczynę o brązowych, kręconych włosach.
-  Jessica daj coś sobie wytłumaczyć. To nie tak jak myślisz. Daj mi coś powiedzieć ! - krzyczała.
- Masz dwie minuty i ani sekundy dłużej.
- Liam i Louis to moi starzy znajomi ze szkoły  Louis powiedział mi, że jesteś nie uczciwa wobec Liama i poprosił mnie o to, abym rzuciła się na twojego chłopaka i zaczęła go całować tak, abyś to widziała  Jednak chłopak wyjaśnił mi, że naprawdę cię kocha. Zrozum, jeżeli mu nie wybaczysz on zapije się na śmierć a ma chora nerkę. Jedz do niego i porozmawiam z nim. Nie pozwól, aby wasza miłość zakończyła się przez głupią intrygę.
Przestraszona nie zwlekałam ani chwili dłużej. Wsiadłam w samochód i od razu skierowałam się w stronę domu mojego chłopaka. Wybiegłam z auta, jak poparzona i pobiegłam w stronę jego domu. Zaczęłam walić pięściami w drzwi.
 - Liam !! To ja. Otwórz!! Dowiedziałam się całej prawdy!! Kocham cię i nie pozwolę ci odejść !!.../cdn.

piątek, 3 maja 2013

Niall #1 (cz.4)

Włącz to


Martwiło mnie, że musiałam wybierać między najlepszymi przyjaciółmi, których kochałam. 
   T: Niall. Dasz mi chwilkę? Muszę coś załatwić. To ważne.
   N: Ok. A powiesz mi o co chodzi?
   T: Przepraszam. Nie mogę. 
   N: Rozumiem. Będę w domu na ciebie czekał. Wróć jak najszybciej. 
Poszłam przed siebie. Próbowałam dzwonić do Zayna, ale nie odbierał. Zapewne poszedł do jakiegoś klubu upić się. Zaczęłam chodzić od barów, ale nigdzie go nie widziałam. Został ostatni w mieście. Na szczęście, jak weszłam, zobaczyłam go. Siedział sam przy stoliku pijąc wódkę. 
   T: Zayn, co ty tutaj robisz? 
   Z: Odejdź. Zostaw mnie w spokoju. Zraniłaś mnie. Czuję się oszukany. 
   T: Jeśli dasz mi czas to wszystko ci wytłumaczę. 
   Z: Dobra. Masz 5 minut i ani chwili dłużej.
   T: A możemy gdzieś indziej porozmawiać?
   Z: Pojedziemy do mnie, a potem wyniesiesz się z mojego życia raz na zawsze. 
   T: Nie powinieneś prowadzić, nie w takim stanie. Daj, poprowadzę. 
Dał mi kluczyki i ruszyliśmy w stronę jego domu. Wysiedliśmy z auta i skierowaliśmy się w stronę domu mulata.
   Z: A więc, co było takie ważne, żebyś musiała mnie odciągnąć od zapomnienia?
   T: Chciałam z tobą porozmawiać o tym, co jest między nami.
   Z: Nas już nie ma. 
   T: Zayn, to nie tak. Ja kocham ciebie i Nialla, ale nie potrafię wybrać. Nie potrafię...
Po tych słowach wtuliłam się w Zayna. Myślałam, że mnie odepchnie,  wręcz przeciwnie. Przytulił mnie najmocniej jak potrafił i nie chciał mnie puścić. 
   T: Muszę już iść. Niedługo mam samolot. To jedyna moja szansa. Przepraszam. 
Złapał mnie za nadgarstek i przyciągnął do siebie. 
   Z: Nie pozwolę ci odejść. Zależy mi na tobie. Nikogo nie kochałem, jak kocham ciebie. Proszę nie zostawiaj mnie.
   T: Przepraszam...
Wybiegłam z domu Malika ze łzami w oczach. Ruszyłam w stronę swojej kawalerki. Wzięłam walizkę i pojechałam taxówką na lotnisko. Kupiłam bilet i czekałam na samolot. Zauważyłam, że w moją stronę idą dwie zakapturzone postacie.
   N: [t.i.] nie wyjeżdżaj. Proszę. Kochamy cię i nie pozwolimy ci odejść.
   T: Przepraszam. Podjęłam już decyzję. Muszę już iść. Zaraz odlatuję. Żegnajcie. Zapomnijcie o mnie. Tak będzie lepiej. 
   Z i N: Nie zapomnimy o tobie. Będziemy o tobie pamiętać. Będziemy wspominać wspólne chwile.
Odeszłaś. Było mi przykro patrzeć na płaczących chłopaków. 



Po powrocie do domu zrobiłam badania. Okazało się, że mam białaczkę. Lekarze chcą mi pomóc, ale ja stwierdziłam, że wolę umrzeć. Poinformowałam o tym chłopaków. Przerwali trasę koncertową, chcieli jeszcze raz zobaczyć, jak się uśmiechasz. Nie zdążyli. Umarłam w wieku 19 lat. Bardzo płakali. Po pogrzebie zostali jeszcze przy twoim grobie. Zadawali sobie pytania, czemu wolałam umrzeć, niż walczyć z chorobą. Nie dowiedzą się już nigdy. 

czwartek, 2 maja 2013

Zayn #1 (cz.8) +18


Mijały, sekundy, minuty, godziny, dni... Zbliżał się 30 lipca, dzień w którym miałam spotkać miłość mojego życia, jedyną osobę, która jeszcze trzymała mnie przy życiu. Każda wyrwana kartka z kalendarza rodziła w moim sercu nadzieję na ponowne szczęście, na powrót tamtej mnie - mnie, która została nad jeziorem w Wielkiej Brytanii.
Leżałam na łóżku, patrząc pusto w sufit. Nie widziałam nic, nie czułam nic, a w głowie miałam tylko jedną myśl, jedno słowo - Zayn. Jego imię dźwięczało w mojej głowie, a przed oczami miałam urywki wspomnień z tamtych wakacji. Z resztą, jak każdej nocy. Jednak dzisiaj było nieco inaczej, bo nie czułam się już taka samotna i opuszczona... Miałam wrażenie, że ktoś przy mnie jest i się mną opiekuje - nie wiedziałam gdzie i w jaki sposób, ale jednak wyraźnie czułam czyjąś obecność...
A serce biło coraz głośniej i głośniej, puls narastał. Adrenalina buzowała we mnie - to miłość, to ta wiara w cud, który miał się jutro wydarzyć.

***

Spojrzałam na ekran telefonu. Na wyświetlaczu ukazała się godzina 21:53. Stałam niedaleko stadionu obserwując, jak szczęśliwe fanki wracają koncert. Te uśmiechy na ich twarzach, radość, że w końcu spotkały swojego idola, dodawały mi nadziei na szczęśliwe zakończenie mojej bajki.
Podeszłam nieco bliżej, pod samą bramę prowadzącą do tego ogromnego obiektu. Po kilku minutach czekania zauważyłam, że opuszcza go pięć osób, z daleka rozpoznałam, że to chłopcy z zespołu. Za nim szedł jeden potężnie zbudowany mężczyzna, zapewne ich ochroniarz. Kiedy byli coraz bliżej dostrzegłam, że jeden z nich nagle się zatrzymał. Wszyscy odwrócili się, patrząc na niego z zaciekawieniem. On podniósł rękę i wskazał palcem w moją stronę. Cztery pary świecących w ciemności oczu spojrzały w na mnie. Czułam ich przeszywający wzrok na sobie. Drżącą ręką otworzyłam drzwi bramy i wolnym, niestabilnym krokiem podeszłam bliżej. Wysiliłam się na niepewny uśmiech, moje ciało trzęsło się niespotykanie...
- Cześć, ty na pewno musisz być [T.I.] - powiedział jeden z nich, Harry o lokowanych włosach. - Zayn dużo nam o tobie opowiadał, szczególnie spodobała mi się ta historia w jeziorze... Auć! - stojący obok niego Liam uderzył go łokciem w brzuch, najprawdopodobniej, miało to oznaczać, żeby przestał mówić.
- Przepraszam za kolegę, on nie rozumie powagi tej sprawy - powiedział, po czym uśmiechnął się i podał mi rękę. Przywitałam się ze wszystkimi oprócz Zayn'a. Nie miałam jeszcze odwagi, żeby poczuć jego ciepłą dłoń w mojej. Po prostu bałam się...
- To w takim razie my chodźmy do jakiejś restauracji, zgłodniałem porządnie! - powiedział niewysoki blondyn, Niall. - A wy będziecie mogli porozmawiać...
- Dobrze, idźcie już! - usłyszałam w końcu ten głos... Jego męski głos, który dwa lata temu dźwięczał tylko dla mnie... Ten głos, który sprawił, że uginały się pode mną kolana...
Chłopcy pożegnali się ze mną, po czym odeszli. Stałam przez cały czas w miejscu i patrzyłam na ich cienie, które zmniejszały się z każdym krokiem, żeby w końcu zniknąć, rozpłynąć się w powietrzu. 
- [T.I.]... - uszłyszałam cichy, drżący głos Zayn'a, odwróciłam się, żeby ujrzeć jego twarz wyraźniej.
- Tak? - odpowiedziałam, bacznie przyglądając się jemu, każdemu ruchowi, najmniejszemu gestowi. Po prostu chciałam być pewna, że wszystko, co od teraz zrobi będzie szczere - starałam się wychwycić jakieś kłamstwo, fałszywą obietnicę...
- Chodźmy do mojego apartamentu, tam będzie przyjemniej. Napijemy się czegoś, usiądziesz na wygodnej kanapie... Wyjaśnimy sobie wszystko! - powiedział, starając się zachować spokojny, radosny ton.
- Dobrze - odpowiedziałam sucho. Zaprowadził mnie do swojego auta, po czym pojechaliśmy do hotelu, gdzie mieszkał w czasie koncertu. Przez całą drogę nie odzywałam się do niego, patrzyłam tylko na ludzi za oknem - zakochanych i samotnych, starych i młodych, dziewczyny i chłopców... Weszliśmy przez drzwi do ogromnego, luksusowego budynku. Wsiedliśmy do windy, a moje oczy ciągle omijały jego wzrok. Bałam się, że znów zahipnotyzuje mnie spojrzeniem, a potem zapomni i opuści...
Otworzył przede mną drewniane drzwi. Ujrzałam piękny, nowoczesny apartament. Noc w takim hotelu musiała kosztować fortunę. Bez namysłu weszłam do salonu, gdzie usiadłam na kanapie... Faktycznie, była bardzo komfortowa i wygodna.
- Czego się napijesz? Woda, sok, napój gazowany? - powiedział.
- Pepsi, jeśli masz - odpowiedziałam, starając się ukryć zakłopotanie. Po chwili mulat podszedł do mnie i podał szklankę wypełnioną ciemnym napojem. Usiadł tuż obok mnie, po czym objął ramieniem, jednak ja się odsunęłam. 
- Posłuchaj, [T.I.]... Tak bardzo się cieszę, że przeczytałaś ten list i tu przyszłaś. Proszę, wróćmy do tego, na czym skończyliśmy wtedy w wakacje... Brakuje mi ciebie... - przysunął się do mnie, chwytając moją dłoń. Moje ciało przeszył przyjemny dreszcz... W końcu poczułam jego czułość, to, że mu zależy. Jednak ciągle nie byłam pewna jego uczuć.
- A skąd mam wiedzieć, że znowu menadżer nie zakaże ci kontaktu ze mną? Skąd mam wiedzieć, że nie opuścisz mnie znowu, zostawiając pustą, załamaną i opuszczaną? Tak bardzo mnie boli, tu, w środku... - wskazałam na serce. Jednak ciągle nie spuszczałam wzroku z napoju - tępo patrzyłam na bąbelki wędrujące w górę szklanki, które po długiej wędrówce pękały... Nagle, na wspomnienie tej rozpaczy, mała łza spłynęła mi po policzku i wpadła do Pepsi. Zayn zauważył ją, przysunął się jeszcze bliżej, żeby móc otrzeć mój policzek. Wyrwał szklankę z mojej dłoni, po czym przytulił mnie mocno. Przez jego klatkę piersiową czułam, jak stukało jego serce... Miałam wrażenie, że bije znów tylko dla mnie, że mam je na własność. Uniósł mój podbródek ręką, żeby mógł spojrzeć mi w oczy. W jego tęczówkach znowu widniały te same hipnotyzujące iskierki, malutkie światełka nadziei. Zbliżył swoją twarz do mojej, poczułam się tak samo, jak dwa lata temu... Nasze usta złączyły się w pocałunku. Na początku ostrożnym i delikatnym. Był taki czuły i słodki... Z każdą chwilą stawał się bardziej namiętny, nasze języki znów połączyły się. Wyczułam to napięcie, pożądanie... On pragnął mnie, tak samo jak ja jego.
- Zaufaj mi, kochanie. Już nigdy cię nie zranię. Już nigdy cię nie opuszczę. Jesteś moja, na zawsze... - przerwał na chwile pocałunek, żeby móc znów zatopić się w moich ustach. Znów czułam jego miłość, jego uczucie.
Poczułam, jak sięga rękami rozporka moich spodni - rozpiął guzik i suwak, po czym delikatnie i powoli zsunął je ze mnie. Przysunęłam się bliżej niego obejmując nogami jego plecy. Bluzkę ściągnęłam sama, a Zayn położył mnie na kanapie. Ściągnął koszulkę i rozpiął spodnie. Zaczął całować moją szyję, a z każdym pocałunkiem schodził coraz niżej. W końcu dotarł do piersi. Rozpiął mój stanik, patrząc w moje oczy. Uśmiechnęłam się do niego i dałam buziaka w policzek. Kiedy moje piersi były już nagie, zbliżył się do nich i zaczął całować. Potem przyłączył do tego niesamowicie sprawny język. Mój oddech stawał się szybszy i płytszy, a on przyssał się do moich sutków. Pocałował brzuch z troską i czułością (tak samo jak tego dnia na plaży), po czym przejechał językiem wzdłuż paska mojej bielizny. Poczułam jego ciepły oddech w pobliżu mojego najbardziej intymnego miejsca. Jego ręce pieściły ciągle moje piersi... Zębami ściągnął moje majtki. Ponownie miał mnie w całej okazałości przed sobą. Pocałował moją szparkę, żeby znów wrócić do zabawy ustami. Byłam niesamowicie podniecona, moim ciałem targały dreszcze przyjemności... Dotknęłam jego umięśnionej klatki piersiowej, po czym zjechałam niżej palcami. Poczułam jego naprężonego penisa, zsuwając jego bokserki. Zayn ciągle nie przestawał całować moich ust, a ja trzymałam w rękach jego okazałego przyjaciela.
Nagle odsunął moją dłoń od członka, nie czekając na nic. Czułam, że pragnął tego, chciał mnie, mojego ciała. Poczułam jak wsuwa się we mnie, moje ciało wygięło się nieco do tyłu. Już nie był taki delikatny jak wcześniej - tym razem szedł na całość. Jego ruchy były szybkie, odważne. Widział, że sprawia mi niesamowitą przyjemność, a moje okrzyki jego imienia dostarczały mu tylko satysfakcji. Z resztą - wiedział, że jest dobry. Jeszcze trochę, mocniej, jedno posunięcie... Ogarnęło mnie niesamowite uczucie szczęścia. Jednak on nie przestawał, ciągle był we mnie. Czułam, że on już też niedługo dojdzie... Wtedy nagle przestał, zadrżał... Wypełnił mnie dużą ilością białego płynu, po czym wyciągnął penis na zewnątrz. Pocałował mnie w czoło, a ja podeszłam do niego i chwyciłam w ręce członek. Przejechałam językiem wzdłuż jego, zatrzymałam się na czubku. Pobawiłam się nieco językiem, po czym przysunęłam się bliżej i pocałowałam Zayn'a w usta. Poczułam jego ręce na mojej pupie, ścisnął ją i klepnął delikatnie. Usiadłam tuż obok niego, obejmując jego plecy nogami. On spojrzał mi w oczy, mówiąc, że mnie kocha. Ponownie zanurzył się w moich czerwonych ustach, pogrążyliśmy się w tej przyjemnej chwili. Znów byliśmy jednością, zatraciliśmy się w sobie. Położyliśmy się obok siebie na kanapie.
- Nie stracę cię już nigdy - powiedział szeptem. - Należysz do mnie. Kocham cię, uwielbiam twoje ciało, twoje oczy... Twój głos i całą ciebie - skończywszy mówić, pocałował mnie z czułością w czoło. Długo jeszcze rozmawialiśmy o wszystkim, co zdarzyło się przez te dwa samotne lata. Jednak to już było przeszłością. Liczyło się tu i teraz. Najważniejsze było to, że byliśmy razem, zakochani, połączeni już na zawsze... I nasza wspólna przyszłość.
Zasnęliśmy w swoich objęciach na kanapie. Całkiem nadzy, okryci jedynie kocem i miłością. Spełnieni, szczęśliwi. Nie ważne gdzie, ważne, że razem.
______________________________________________________

Kilka miesięcy później wyjechali a trasę po Europie. Weszłam na portal plotkarski poczytać co się dzieje w show-biznesie. Nie mogłam w to uwierzyć. "Zayn Malik ma nową dziewczynę."
 Na początku pomyślałam, że to jakieś bzdury, ale wszystko było prawdą. Było kilka ich wspólnych zdjęć.





Gdy zobaczyłam komentarze typu: "szczęścia Zayn" lub "pasujecie do siebie xx" zamurowało mnie. Od razu spakowałam swoje wszystkie rzeczy i napisałam kartkę, którą zostawiłam na łóżku:
"Jak mogłeś mi to zrobić? Obiecywałeś, że nigdy mnie już nie zostawisz. Zaufałam ci. Jaka ja byłam głupia wierząc w każde twoje słowo. Zawiodłam się na tobie. Nie szukaj mnie, nie uda ci się to. [t.i]"
Zabrałam swoją walizkę i pojechałam na lotnisko. Wróciłam do rodziców, do Polski. Na początku było mi ciężko, ale ułożyłam sobie życie bez niego. Nadal miałam nasze wspólne zdjęcia. Nie mogłam ich wyrzucić ani spalić. Nigdy tego nie robiłam. Miałam wszystkie zdjęcia związane z dobrymi, jak i ze złymi wspomnieniami.

środa, 1 maja 2013

Hazza czuwa :D


Zayn #1 (cz.7)

Odkąd opuściłam Wielką Brytanię minęły dokładnie 2 lata. Dwa długie lata, od kiedy pożegnałam chłodny, pachnący naturą las, srebrzyste, pokryte delikatnymi falami jezioro i złocistą plażę z ciepłym piaskiem... Ale przede wszystkim minęły 24 miesiące, odkąd nie widziałam Zayn'a...
Na początku utrzymywaliśmy ze sobą kontakt - pisaliśmy prawie codziennie, wymieniliśmy się adresami z nadzieją, że kiedyś jeszcze się odwiedzimy, a nasze serca wybuchną od żaru miłości. Miłości, która miała trwać wiecznie, którą przyrzekał mi tam, daleko na pomoście, którą obiecywał mi do końca życia... 
Jednak mijały dni i miesiące, wyrywałam kolejne kartki kalendarza z bólem serca... które nigdy nie przestało bić dla niego, którego nikt już nie potrafił wypełnić tak, jak on. Nikt nie był w stanie spowodować, żeby przyśpieszało tak, jak zawsze na widok Zayn'a. Nikt swoim dotykiem nie wywołał dreszczy takich, jak każdy jego czuły dotyk na moim ciele... Już nikt nie był w stanie pocałować mnie z taką pasją, jak on.
Zayn Malik po prostu o mnie zapomniał. Po kilku miesiącach przestaliśmy pisać, rozmawiać przez skajpa... Próbowałam ułożyć sobie życie bez niego, jednak nie byłam w stanie. Świadomość, że on gdzieś tam jest, on ze swoimi świecącymi ciemnymi oczyma, w których zawsze odnajdywałam ten hipnotyzujący blask zabijała mnie, niszczyła mnie wewnątrz.
A on? On żył już w innym świecie, w innym życiu... Teraz był światowej sławy gwiazdą, członkiem boybandu One Direction, na jego punkcie szalały miliony nastolatek. Przyznam, sama byłam jego wielką fanką. Za każdym razem, gdy słuchałam ich piosenki, przypominał mi się jego słodki głos, gdy śpiewał kołysankę małej Jade, jego śliczna, cicha pieśń o miłości, młodości i wieczności...
Po roku straciłam jakąkolwiek nadzieję, że jeszcze kiedyś go zobaczę, że jeszcze kiedyś usłyszę jego śmiech, ujrzę śliczny uśmiech i poczuję smak jego słodkich ust... Przyzwyczaiłam się do tego bólu duszy, stanu nieuleczalnego odrętwienia. Jedyną osobą, która mogłaby zaspokoić moje potrzeby był on, dotyk jego delikatnych rąk, czułość i namiętność w pocałunku i wreszcie miłosna fantazja, którą mnie zaczarował...

"Najbardziej brakowało mi jego miłości... Tylko ona mogłaby zapełnić moją pustkę w środku. Pustkę, która przeszywała mnie całą. We mnie nie zostało nic - on  zabrał wszystko ze sobą. Żyłam, funkcjonowałam. Ale już nigdy nie byłam taka sama. [T.I.] zniknęła raz na zawsze. Z nim."

Odłożyłam długopis, zamknęłam pamiętnik. Jak zwykle położyłam go pod łóżko, a sama usiadłam na parapecie, żeby móc popatrzeć na gwiazdy... Ciemne niebo pokryte małymi migającymi kuleczkami i ogromny srebrzysty księżyc. Tak samo, jak dwa lata temu. Jednak wtedy siedziałam na pomoście z Zayn'em, a zamiast gwiazd widziałam jego śliczne oczy. Nie czułam nic, oprócz miłości, po której teraz została okropna, chłodna pustka... Bałam się przyszłości, bałam się, że już nigdy nie odnajdę tej drugiej brakującej połówki mnie. Tej drugiej osoby, która mogłaby mi dać tyle, co Malik, albo chociażby połowę z tego. Łza spłynęła mi po policzku... jednak to nie była taka kropla, jak kiedyś. To była sucha, przejrzysta łza, gorzka, która spadła na ziemię, rozbijając się na tysiące kawałków. Nie pozostawiła po sobie nic - tak jak Zayn. Zabrała tylko moje uczucia, to co tak bardzo chciałam wykrzyczeć, lecz nie byłam w stanie. Ta łza była pusta - bo przepłakałam setki nocy i dni, a każdą z nich roniłam przez niego, przez to wszystko, co się wydarzyło. 
Zostałam sama, no prawie... Jedynymi osobami, które naprawdę mnie wspierały i walczyły o moje szczęście, byli rodzice... Tylko im naprawdę na mnie zależało, tylko oni włożyli tyle trudu, żebym odzyskała choć trochę dawnej radości i uśmiechu. Dziękowałam im każdego dnia, starałam się być oddaną i pomocną córką. Bo tylko dla nich byłam jeszcze coś warta...

***
Kolejny dzień. Kolejne rutynowe 24 godziny życia, które umarło 2 lata temu w Wielkiej Brytanii. Oddychałam, ale nie istniałam. Byłam, jednak czułam się niepotrzebna, niekochana opuszczona...
Leżałam na łóżku i oglądałam zdjęcia z tamtych wakacji. Patrzyłam na fotki, na których jestem taka szczęśliwa, uśmiechnięta. Promieniowałam radością, nikt nie widział mnie takiej uszczęśliwionej. Na niektórych zdjęciach byłam z ukochanym, trzymaliśmy się za ręce, obejmowaliśmy. Niektóre kolorowe obrazki nawet ilustrowały nasze pocałunki. Uśmiechnęłam się delikatnie... Mój wyraz twarzy zmieniał się tylko wtedy, gdy przypominały mi się miłe wspomnienia z tamtego okresu czasu. Z głębokiej rozterki wyrwał mnie głos mamy. Jak zwykle czuły, przepełniony miłością i troską.
- Kochanie, list do ciebie - powiedziała. Wolnym krokiem podeszła do mnie, podała mi białą kopertę. Pocałowała w policzek i wyszła z pokoju. Obejrzałam dokładnie opakowanie listu - nie było nadawcy, jedynie moje imię i nazwisko oraz adres. Na znaczku widniała podobizna Królowej Elżbiety, co bardzo mnie zdziwiło, bo rzadko w Polsce się z takimi spotykałam. Otworzyłam kopertę i wyciągnęłam kartkę w kratkę, wypełnioną niestarannym pismem. Zapisana cała z dwóch stron. Zaczęłam czytać...
"Kochana [T.I.],
Nie wiem, czy jeszcze mnie pamiętasz, a nawet jeśli nie zapomniałaś o mnie, to pewnie nie chcesz o mnie słyszeć... Wiem, jak bardzo boli złamane serce..."
Pojedyncza łza spłynęła mi po policzku. Nie mogłam uwierzyć w to, co widzę...
"Na pewno jesteś na mnie wściekła za to, że przestałem się z Tobą kontaktować... Uwierz mi, ja o Tobie nigdy nie zapomniałem - ciągle jesteś w moim sercu, to tylko o Tobie myślę każdej nocy, gdy kładę się spać. To Twoja twarz powraca w mojej głowie podczas każdej pełni księżyca. Twoja twarz, gdy siedziałaś na przeciwko mnie nad jeziorem w nocy, ta delikatna i słodka twarzyczka. Widzę Twoje oczy, błyszczące i pełne nadziei i wiary we wszystko co mówię. Oczy pewne mojej miłości...
Jednak teraz na pewno nie możesz zrozumieć tego, co piszę... Kiedy stałem się sławny, mój menadżer powiedział, że to on będzie decydował o moim życiu osobistym. Nie pozwolił mi utrzymywać kontaktu z żadnym znajomym z przeszłości. Zmusił mnie do niechcianych związków, bo według niego tak będzie lepiej dla mojej kariery... Na początku znosiłem to pokornie i ze spokojem, jednak ból po utracie Ciebie ciągle we mnie narastał. Próbowałem przyzwyczaić się do nowego życia, ale było to dla mnie niemożliwe... Teraz, kiedy to piszę, mija rocznica odkąd się spotkaliśmy nad jeziorem, a moje serce jest rozdarte i puste. Krwawi i nikt nie może zagoić rany... Jedynie Ty, Twój powrót umożliwiłby moje dalsze funkcjonowanie.
Wiem, że trudno Ci uwierzyć w to wszystko, co tutaj opisuję. Na pewno nie chcesz mnie znać, bo zraniłem Cię... jednak byłem bardzo głupi i ciągle świadomy tego, że źle robię. Pamiętaj, że ty pozostaniesz moją jedyną na zawsze, bo tylko ty dopełniasz mnie tak, jak nikt inny.
Kocham Cię,
Zayn Malik.
P.S.
Proszę, odezwij się do mnie... Tak bardzo chcę się z Tobą spotkać i porozmawiać o tym wszystkim... Niedługo mam koncert w Polsce, w Warszawie. Proszę przyjdź 30 lipca o 22.00 na Stadion Narodowy. Może... może uda się coś jeszcze naprawić? Z.M."
Wtuliłam się w poduszkę. Płakałam ze wzruszenia, płakałam, bo jednak Zayn ciągle mnie kochał i ciągle o mnie pamiętał. Płakałam, bo nie potrafiłam pohamować emocji. Moje łzy były szczere i pełne miłości. Miłości, która jednak nie wygasła, uczucia, które jednak ciągle istniało nie tylko we mnie, ale i w nim. 

"Prawdziwa miłość nigdy nie umiera" - pomyślałam kładąc się spać tego dnia. Dnia, który zmienił moje życie - bo wiedziałam, że mam po co żyć, że nie muszę uciekać w sidła śmierci, w szpony końca mojego bytu. Bo to nie był jeszcze czas, żeby odejść.